Własny piec chlebowy i zapach chleba w domu

Czasem zastanawiam się, czy wszystko co się dzieje w naszej kulturze i w naszym społeczeństwie musi podążać po szlakach, które wyznaczyły państwa zachodnie? Przecież nasza ponad tysiącletnia kultura i wszystkie nasze tradycje tworzą obraz kraju pięknego, bogatej kultury i zróżnicowanego społeczeństwa.

Do takich przemyśleń doprowadzają mnie ostatnio dwie rzeczy. Niedawno nabyty domek na Podlasiu oraz zmagania mojej siostry z dekorowaniem jej nowego, właśnie oddanego do użytkowania domu oraz porządkowania 400-metrowego podwórka.

Domek na Podlasiu zakupiłem w jednej z niewielkich wsi, może kilkanaście kilometrów od granicy z Białorusią. Zaledwie kilka metrów szerokości, zbudowany, czy niemal wyrzeźbiony, na działce niewiele szerszej. Rekompensatą jest za to długość, bo ma jakieś 10 metrów, a może i więcej. Wyglądał na nieco zasmucony – nieco oklapłe okiennice nieszczelnie przysłaniały okna, pozostałości starej farby przypominały, że i w nim kiedyś tętniło życie.

Nie tylko powierzchowność, ale też jego wnętrze bardzo mnie zainteresowało. Znalazłem w środku prawdziwe skarby, wcześniej znane mi tylko w dzieciństwie. Piec kaflowy, który opalany od strony kuchni nagrzewał też dużą izbę, stół przykryty koronkowym obrusem, zasuszone kwiaty na oknie. Znawcy wiedzą, że ten pierwszy z obiektów to rzecz niezwykła. Przed laty nie tylko dawał ciepło, ale również pozwalał ugotować strawę, czy upiec chleb…

Przyjeżdżając spod granicy do cywilizacji wydawało mi się, że przechodzę przez bramę czasu. Wysiadłem z samochodu na działce siostry. Dom nowy, piękny, wymalowany. Gdyby miał jeszcze nogi to pewnie możnaby go porównać do najpiękniejszych dziewcząt w sąsiedztwie. Pierwsze meble już powoli były wypakowywane – wszystko nowe i śliniące. Dopadła mnie jednak myśl – gdzie więcej „domu” w tej starej chatce pod granicą, czy między wygładzonymi murami?

Te stare domy mają za sobą tyle historii, a i skupiały tyle życia, że drzemie w nich magia. I jak tak się zatrzymać, zastanowić i pomyśleć, co nadaje takiemu domu uroku to są właśnie te detale, o których pisałem w poprzednim akapicie – piece opalane drewnem zwiezionym z lasu, obrus wydziergany przez babcię, kwiaty zebrane na łące tuż za wsią. Obudził się we mnie sentymentalizm, ale gdyby tak do tego nowoczesnego domu przemycić nieco tych czarodziejskich staroci?

Jeśli Amerykanie mogą nawet dziesiątki tysięcy dolarów wydawać na grilla to dlaczego my nie możemy pokusić się chociażby o własny piec chlebowy (np. takie: http://www.vitcas.pl/piece-chlebowe-do-pizzy-opalane-drewnem)? Przed laty własny chleb to była konieczność, oszczędność lub tradycja. Pożywienie to najbardziej dla nas podstawowe to też symbol – szacunku do pracy, do tego co mamy, do tradycji. Dziś oczywiście pieczenie własnego chleba miałoby wartość bardziej sentymentalną, ale jego zapach to prawdziwy chrzest kuchni.

Wdając się już w detale bardziej praktyczne. Piece chlebowe łatwo zbudować – wszystkie materiały można nabyć przez Internet. Można starać się o samodzielną ich budowę lub zaprosić do współpracy profesjonalistów, którzy nam go zbudują. Kiedy już przystąpimy do prób z wypiekami odnajdziemy wiele przepisów na wypieki w Internecie – oczywiście najlepiej znaleźć własne smaki. Dla leniwych i opornych – w supermarketach już całe półki uginają się pod naporem „fiksów” do pieczenia – chleba, bułek, ciast.

W Internecie można znaleźć materiały na piece chlebowe, na blogach przepisy, a w hipermarketach składniki. Pomimo tego, że kosztuje to trochę wysiłku, to warto dbać o tradycję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *